Książka o dobrym jedzeniu

Pani Agata Michalak to była redaktor naczelna świetnego magazynu KUKBUK. Dziennikarka, która tworzyła ten jeden z najoryginalniejszych magazynów kulinarnych w kraju. Cały czas współpracowała z kilkoma magazynami przeprowadzając wywiady i pisząc artykuły. Zostaje w facebooku, ale jako dziennikarka współpracująca. Ograniczenie obowiązków kukbukowych zbiegło się z wydaniem debiutanckiej książki dziennikarki zatytułowanej "O dobrym jedzeniu. Opowieści z pola, ogrodu i lasu". 
W wywiadzie z 2015 roku Pani Michalak dosyć prowokacyjnie powiedziała: "Jeśli ktoś nie jest zainteresowany tym, co je, to wydaje mi się, że jest ograniczony". Równie ostro rozprawia się z nowymi kulinarnymi zwyczajami: "Irytujące jest, gdy w czasie kolacji dla blogerów wszyscy wyciągają telefony i robią zdjęcia. Momentami doprowadza mnie to do szału. Ta moda na wrzucanie wszystkiego na Instagram też pewnie się znudzi albo przygaśnie". Może to właśnie z frustracji, ale też głębokiego osadzenia w środowisku powstała bardzo ciekawa książka opowiadająca o polskim przemyśle żywieniowym. 

We wstępie, Pani Agnieszka Kręglicka przytacza często pojawiające się pytanie, czy społeczeństwo na dorobku stać na ekologię. Dodaje, że odwróciłaby pytanie, czy stać nas na tanie jedzenie. Przytacza statystykę, że dwa miliony ton żywności rocznie z indywidualnych gospodarstw ląduje na śmietniku. Kręglicka podaje, że rolnictwo ekologiczne zrodziło się z oddolnej potrzeby i rozwija się, jeśli rośnie liczba osób je wybierających. Gotując i robiąc zakupy, kształtujemy model rolnictwa, wpływamy na krajobraz za oknem.

Książka Michalak została podzielona w bardzo ciekawy sposób. Produktami, zbiór otwiera dziki plon, dalej autorka pisze o serach, zbożach warzywach, rybach i zwierzętach hodowlanych. W książce przewija się plejada postaci polskiej gastronomii. To takie swoiste who's-who. Aleksander Baron z Solca 44, Gienio Mientkiewicz, czy Ludwik Majlert, guru podwarszawskiego rolnictwa. Łukasz Łuczaj, prekursor pozyskiwania jedzenia z natury tłumaczy, w jaki sposób gromadzi sie w wiedzę o ludowych zwyczajach żywieniowych i leczniczych. Pani Michalak rozmawia z biolożką, która tłumaczy, w jaki sposób tworzy się nowe gatunki roślin. 

Największą zaletą tej książki jest jej głębokie osadzenie w polskiej kulturze kulinarnej. Nie ma wile publikacji dotyczących zwyczajów żywieniowych, które nie są przedrukami publikacji z krajów anglosaskich, a przecież polskie poetko to nie Stany Zjednoczone. Rozwijają się u nas inne trendy, na przykład na nowo odkrywana kuchnia polska sprzed lat. Pierwsze książki kucharskie można znaleźć na Polonie (tutaj), Ania z bloga Strawberries form Poland przywróciła dzięki KUKBUKOWI Lucynę Ćwierczakiewiczową szerszej publiczności, a i w restauracjach kuchnia polska przestała być czymś wstydliwym. 

"We współczesnej Polsce natomiast jemy go [mięsa] niemało, choć oczywiście nie tyle, ile w rozwiniętych krajach Zachodu. Nadal jest to jednak blisko 70 kilogramów na osobę rocznie, co przy 105 kilogramach warzyw, 103 kilogramach produktów zbożowych i 100 kilogramach ziemniaków (dane z GUS z 2015 roku) robi wrażenie."

Jedyna rzecz, która mnie nie porwała to język. Rozumiem, że Pani Michalak chciała napisać coś w stylu reportażu poszukiwawczego. Może, ja po prostu nie lubię pisania reportaży w pierwszej osobie. Z drugiej strony ta książka to nie jest do końca reportaż, ale raczej opracowanie. Wstęp do problematyki polskiej sceny kulinarnej zakończone rozdziałem opisującym jej perspektywy. Bardzo ciekawe i cenne opracowanie. Skoro Pani Michalak ma teraz więcej czasu, mam nadzieję, że napisze coś jeszcze. 

Komentarze

Popularne posty